niedziela, 20 kwietnia 2014

o Teheranie i niebiańskich dziewicach

Po dwóch tygodniach konsekwentnego zapuszczania się na coraz bardziej południowe skrawki Iranu, przyszedł czas na powrót na północ. W Shiraz dokonałem tylko jeszcze operacji przedłużenia wizy - można zrobić to w specjalnym urzędzie do spraw obcych (Immigration Office for Aliens). Teoretycznie wizy otrzymanej na lotnisku nie wolno przedłużać, ale jak to ze wszystkim w Iranie bywa - są rzeczy, których nie wolno, ale można. Wymaga to specjalnej rozmowy z oficerem policji, który zadaje różne trudne pytania (wszak mogę być szpiegiem). Tym razem rozmowa nie była trudna - pan policjant z wielkim uśmiechem powiedział tylko "Polska? Bolek i Lolek! Very good!". No nie sądziłem, że w jednostce policji kraju "Osi Zła" będę rozmawiał o polskich kreskówkach. Z odnowioną wizą wsiadłem na pokład samolotu lokalnych linii Iran Aseman Airlines i wyruszyłem z powrotem do Teheranu.

Teheran z góry      

Teheran to brzydkie miasto. Jestem generalnie miłośnikiem miast, każde jest dla mnie nowym, fascynującym odkryciem, ale Teheran nie zapisze się miło w mojej pamięci. Jest przeogromnym, potwornie zanieczyszczonym spalinami molochem, w dodatku właściwie bez żadnych zabytków, które mogłyby uzasadniać jego zwiedzanie. Wiele osób krytykuje Delhi, ale to zupełnie inna historia - Delhi to swoista karykatura miasta, coś jednocześnie pięknego i przerażającego, gdzie wyjeżdżasz z lśniącego czystością metra na ulicę i nagle widzisz kozę a obok niej żebrzące małe dzieci. Delhi jest miastem z alternatywnej rzeczywistości, Teheran to rzeczywistość jak najbardziej namacalna i powszednia. W dodatku klasyczne zagłębie tanich hotelików mieści się przy Amir Kabir Street, ulicy, na której znajdują się głównie warsztaty samochodowe i sklepy z akcesoriami typu opony, akumulatory czy wycieraczki. Jak dla mnie koszmar z najgorszego snu - tak mogłoby wyglądać piekło. Wyznam szczerze - nigdzie na świecie nie czuję się tak źle jak w warsztacie samochodowym :-)

A propos piekła - żartowaliśmy sobie z tego w Shiraz razem z kolegą Bobem z Australii i kilkoma zaprzyjaźnionymi Irańczykami. Bob chciał koniecznie wiedzieć, co dzieje się z muzułmankami po śmierci - no bo faceci wiadomo - trafiają do raju, gdzie przez wieczność otoczeni są przez piękne dziewice. Czy kobiety spędzają wieczność w towarzystwie przystojnych prawiczków? Nikt nie umiał na to odpowiedzieć, ale kolega Milad z Shiraz (wielki fan 50Centa) rzucił rezolutnie - "w niebie faceci mają piękne kobiety, w piekle też, ale niestety wszystkie są z rodziny". Bardzo sprytne - no bo przecież kobiet z rodziny nie można tknąć. Padła też teoria, że w niebie wszyscy mają papierosy, ale nikt nie ma zapałek, dlatego też często dochodzi do wymiany handlowej - ci z dołu przekazują do nieba trochę piekielnego ognia a w zamian za to dostają kilka dziewic na własny użytek. Wszyscy mieli z tej rozmowy mnóstwo ubawu, także nasi muzułmańscy koledzy, więc nie taki diabeł straszny jak go malują.

perskie koty w słońcu

Bob z Australii to kolejna ciekawa postać, jaką poznałem w drodze. Ma około 60 lat, mieszka sobie w małej wsi w okolicach Melbourne a kiedy mu się nudzi wsiada w samolot linii Air Asia (to taki azjatycki Ryanair, tylko jeszcze tańszy) i włóczy się po Indiach, Tajlandii czy Malezji. Przez rok mieszkał na Sri Lance, ale jego ulubiony azjatycki kraj to Indonezja. Ma setki świetnych historii do opowiedzenia, rzekomo pił wodę z Gangesu oraz uważa, że przeżył życie w najlepszy możliwy sposób i gdyby ktoś go za chwilę zastrzelił, to nie miałby z tym żadnego problemu. Pewnego dnia przyniósł z targu oliwki z miodem, piklowane kwiaty czosnku (nie wiedzieliście, że jest coś takiego? ja też nie wiedziałem) oraz świeży chleb, zaparzyliśmy do tego mnóstwo herbaty i zrobiła się impreza prawie do samego rana - oczywiście bez grama alkoholu. Nasi irańscy przyjaciele opowiadali jak im się ciężko żyje w teokratycznym państwie, nastroje zrobiły się rewolucyjne, mam nadzieję, że nikt w towarzystwie nie był z tajnej policji, he he.

Iran to naprawdę ciekawy kraj, myślę, że kluczowy do zrozumienia bliskowschodniej rzeczywistości. To stąd przez setki lat promieniowała kultura, tutaj budowało się pałace, jadło wykwintne potrawy, spędzało czas w pięknych ogrodach. Język perski miał ogromny wpływ na języki sąsiadów, gdy uczę się nowych wyrażeń jestem w szoku jak wiele słów w hindi jest wziętych bezpośrednio z perskiego. Czasami nawet rozumiem trochę co mówią ludzie na ulicy, bo wychwytuję pojedyncze słowa, które znam z lekcji hindi. Irańczycy są zresztą przez to trochę rasistami - przynajmniej dwa razy usłyszałem wprost, że cała kultura którą mają Arabowie czy Afgańczycy to tylko odbłysk kultury perskiej. Iran to trochę taki kraj na rozdrożu. Niezwykłe jest to, że z jednej strony graniczy z Turcją i Armenią, czyli krajami do pewnego stopnia europejskimi, a z drugiej z Pakistanem, czyli rzeczywistością raczej indyjską. Irańskie miasta naprawdę nie różnią się zbytnio od europejskich - przypominają trochę śródziemnomorskie ośrodki miejskie, chociaż oczywiście w Europie nie ma tylu meczetów i nie każde centrum miasta to bazar. Gdyby dziewczyny zdjęły chusty i czadory, to nawet wizualnie Iranki są podobne do Włoszek czy Greczynek. O dziwo, kilka razy mnie wzięto za Persa - byłem pytany o drogę w języku perskim i moi rozmówcy byli mocno zaskoczeni, że ich nie rozumiem. Czyżbym aż tak bardzo był już opalony?

 Ja mam taką, kontrowersyjną dosyć, teorię, że prawdziwa Azja zaczyna się na północ i wschód od Himalajów. Chińczycy, Japończycy, Koreańczycy, Tajowie, Wietnamczycy, itd. itp. - tam ludzie wyglądają inaczej, mówią w zupełnie innych językach, są naprawdę odmienni. Iran czy Indie (zwłaszcza północne) to ciągle fragment szerszej kultury indoeuropejskiej. Myślę, że jest to typowy przykład kontinuum - skrajne elementy są bardzo od siebie różne, ale części położone blisko siebie często przechodzą płynnie jedna w drugą. Tak jest też trochę z Polską. Mamy dyskusje, czy Polska należy od świata kultury Europy Zachodniej, Wschodniej, może Centralnej? Prawie każdy Polak powie, że nasz kraj jest bardziej w obrębie kultury zachodniej, natomiast KAŻDY obywatel krajów Zachodu, z którym o tym rozmawiam jednoznacznie stwierdza, że Polska to kraj Europy Wschodniej. Nawet ostatnio pytam wprost- i mam sto procent odpowiedzi tego typu. Jaka jest prawda? Taka, że obie odpowiedzi są prawidłowe - jesteśmy krajem, który jest jednocześnie na Wschodzie i na Zachodzie. I takich nas trzeba kochać :-)

PS. W Iranie nikt nie wie, że jest Wielkanoc.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz