wtorek, 11 lutego 2014

Początek

Ostatnie chwile przed wyjazdem. To nie pierwsza podróż, ale tym razem wyjątkowa - bo samodzielna. Jeździłem już trochę po świecie, ale zawsze w towarzystwie - zawsze wydawało mi się fajne dzielić z kimś wrażenia z podróży, razem się cieszyć i razem radzić sobie z przeciwnościami, nawet jeśli czasami oznaczało to kompromisy. W tę wyprawę pewnie też pojechałbym z kimś - wyszło jednak tak, że nie za bardzo mam z kim. Wszyscy znajomi, którzy wypuszczali się na samodzielne wyjazdy mówią mi jednak, że tak jest najfajniej - tak naprawdę cały czas spotyka się ludzi, nawiązuje przyjaźnie, doświadcza ciągle nowych wrażeń. Niech i więc tak będzie - w czwartek wylatuję na 3 miesiące do Azji. Lot do Delhi, które wbrew powszechnym opiniom jest bardzo ciekawym i wielobarwnym miastem (pod warunkiem oczywiście, że nie ogranicza się pobytu tylko do backpackerskiego getta Paharganj). Potem ruchem konika szachowego będę przemieszczał się w stronę południa Indii, regionu, w którym jeszcze nie byłem, mimo, że to już moja trzecia wizyta w Indiach. Planuję dotrzeć do Kanyakumari, czyli najbardziej na południe wysuniętego miasta Indii, gdzie mieszają się wody Zatoki Bengalskiej, Oceanu Indyjskiego i Morza Arabskiego. Potem z Chennai lecę do Iranu, gdzie spędzę tyle czasu na ile przyznają mi wizę na lotnisku, inszallah. Z Iranu drogą lądową dostanę się do Armenii, a potem do Gruzji, skąd chcę wrócić do Polski samolotem. I tak to w skrócie wygląda. A co wyjdzie w praniu - zobaczymy, czytajcie bloga. Będę starał się go aktualizować tak często jak tylko wena i dostęp do internetu mi na to pozwoli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz