wtorek, 18 lutego 2014

Stare Delhi


Mój wyjazd cały czas obfituje w wątki polonijne, no ale co zrobić skoro wciąż w Delhi spotykam fajnych Polaków. Na Targach Książki poznałem Marzenę Magnuszewską, byłego wykładowcę hindi z UJ, która ostatnio mieszka w Delhi na stałe, pracując w biurze turystycznym. Gdybyście chcieli podróżować z Marzeną polecam odwiedzić jej stronę - www.strefawypraw.com.pl. Marzena przyjeżdża do Indii od 1984 roku i jest źródłem dziesiątek fantastycznych historii - na przykład jak w 1986 roku chodziło się do Czerwonego Fortu w Starym Delhi, żeby kupować na czarno szmuglowany przez indyjskich żołnierzy alkohol;-)

Warto wspomnieć coś więcej na temat Starego Delhi. To bardzo ciekawe miejsce, kiedyś centrum kulturalne i handlowe, obecnie raczej biedna dzielnica, zamieszkana w większości przez muzułmanów. W jej centrum dumnie wznosi się największy w Indiach meczet, Jama Masjid, a wokół niego tysiące sklepików, małych jadłodajni, hoteli dla pielgrzymów. Tłum ludzi jeszcze większy niż w innych częściach miasta, bo ulice zbudowane były dla znacznie mniejszej liczby ludności. Razem z koleżanką Ulą, która zna ten rejon dosyć dobrze, postanawiamy zagrać vabanque i zrobić jedną z bardziej ryzykownych rzeczy w Indiach - zjeść mięsną potrawę od jednego z ulicznych sprzedawców. Ryzyko polega oczywiście na potencjalnych problemach żołądkowych. Mięso przyrządza się tutaj bezpośrednio na ulicy - stoi rząd klatek z kurami, które sprzedawca sukcesywnie zabija i daje koledze, który od razu je przyrządza i sprzedaje przechodniom. Można powiedzieć więc, że potrawy są, hmmm, świeże. Wiadomo, że komuś może to wydawać się okrutne, ale czy nie jest w tym mniej hipokryzji, niż w kupowaniu paczkowanego mięska w centrum handlowym? W każdym bądź razie - zjedliśmy, żyjemy:-)

uliczny sprzedawca kurczaków

Uwielbiam spacerować po Starym Delhi, ogólnie rzecz biorąc dobrze czuję się wśród muzułmanów. Są tutaj mniejszością, często dyskryminowaną przez hinduistyczną większość, ale są przy tym dumni i piękni. Życie toczy się swoim rytmem, ludzie chodzą, robią zakupy, modlą się. A najlepsze jest to, że wystarczy przejechać trzy stacje metrem i jesteśmy na Connaught Place, handlowym i rozrywkowym centrum Delhi, gdzie można poczuć się jak, powiedzmy, w Londynie - bogaci faceci ze smartfonami, dziewczyny w butach na wysokich obcasach, tu Starbucks, tam Gucci, generalnie typowo zachodni klimat. Można więc odbyć szybką podróż w czasie. I niech nikt nie mówi, że Indie są biednym krajem - jest dużo biedy, wiadomo, ale część społeczeństwa jest tak bogata, że jeszcze nam do nich daleko. I to bogactwo coraz bardziej widać.

Dużo dzieje się teraz w Delhi politycznie. W grudniu władzę w mieście przejęła Aam Aadmi Party (AAP), partia która postawiła sobie za główny cel walkę z korupcją. Korupcja to jeden z największych problemów w Indiach, utrudnia to robienie interesów ale także zwykłe życie. Jeśli np. prowadzisz knajpę, to oprócz typowych kosztów za czynsz, prąd, pracowników itd. musisz drugie tyle doliczyć na łapówki dla policjantów, którzy zawsze znajdą jakiś problem, do którego można się przyczepić. Ludzie mają już tego trochę dosyć i znaleźli reprezentanta w postaci Arvinda Kejriwala, człowieka który wraz z AAP postanowił zrobić z tym porządek. Po przejęciu władzy Kejriwal chciał stworzyć specjalny urząd, który zajmowałby się tylko kontrolowaniem korupcji wśród urzędników państwowych. Wniosek poszedł pod głosowanie, i - czemu w sumie nie należy się dziwić - nie przeszedł. W zeszły piątek więc Kejriwal dramatycznie zrzekł się władzy - podobno głównie po to, żeby więcej ugrać w kolejnych wyborach. w związku z tym obecnie Delhi nie ma rządu - zabawne, prawda?

1 komentarz:

  1. Tu wspomniana w poscie Marzena z Delhi z małym sprostowaniem. Indyjscy żołnierze dostawali przydział rumu (takie małe rozpijanie armii), i odsprzedawali go po bardzo atrakcyjnych cenach. Teraz też są specjalne kantyny dla wojskowych, gdzie można kupić znacznie taniej różne rzeczy, w tym alkohol. Mam paru znajomych w tych kręgach, niestety dają radę samodzielnie zniszczyć cały przysługujący im limit.

    OdpowiedzUsuń