poniedziałek, 10 marca 2014

Theyyam - słowo wstępne

Koniec plaży, koniec opalania, koniec kokosów i fish vindaloo. Przynajmniej na jakiś czas. Przyszedł czas na poważne badania kulturowe, a poniekąd jeden z głównych punktów mojego wyjazdu. Nocny pociąg zabierze mnie z Goa do północnej Kerali, a konkretnie do Malabaru, regionu do którego w sumie mało kto się zapuszcza. Jadę zobaczyć Theyyam, czyli bardzo wyjątkową mieszankę teatru i rytuału religijnego. Theyyamy odbywają się na terenie całego Malabaru, ale głównie w małych wioskach, do których czasami nie dojeżdża nawet autobus. Na czym to polega? Trudno streścić w kilku zdaniach, obrzędy trwają zazwyczaj całą noc i w ich trakcie kilku uczestników przyjmuje do swojego ciała boga. To znaczy - jednego z hinduistycznych bogów. Przed rozpoczęciem ceremonii uczestnicy są przebierani i szczegółowo malowani, żeby przybrać taką postać, którą bez wątpienia bóg rozpozna. Żeby było jeszcze ciekawiej - tylko ludzie należący do kasty niedotykalnych mogą stać się "boskimi naczyniami".

uczestnik Theyyamu





Theyyamy są w Malabarze bardzo ważną częścią kultury, dają możliwość ludności wiejskiej na "bezpośredni" kontakt z bóstwem, które błogosławi, udziela rad, daje pociechę. Badacze uważają, że te rytuały funkcjonują na tych terenach od tysięcy lat, sięgając czasów neolitycznych i kultu pierwotnych bóstw przyrody. Wrzućcie sobie hasło theyyam na YouTube, wychodzi mnóstwo bardzo fajnych filmików :-)

Będę tam przez jakieś trzy dni i podejrzewam, że nigdzie nie będzie wifi, tak więc to tyle na razie - do usłyszenia za jakiś czas! Przypominam też, że jeśli podoba Wam się to co piszę, to udostępnijcie bloga, nawet na facebooku - zawsze przyjemniej, kiedy ma się trochę więcej czytelników :-)

ostatnie chwile w Palolem - pozdrowienia!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz