poniedziałek, 31 marca 2014

Vipassana

O 4.00. dzwonił gong. W dormitorium, w którym nocowałem z 17 innymi facetami (kobiety spały osobno), nie powodowało to wielkiego poruszenia. Większość przewracała się tylko na drugi bok, przykrywała głowę kocem, i spała dalej. 15 minut później do pokoju wkraczał Jake, sympatyczny Amerykanin, którego zadaniem były różne sprawy organizacyjne i który przy pomocy małego dzwoneczka budził wszystkich na dobre. O 4.30. zaczynała się pierwsza, dwugodzinna medytacja. Nieduża hala, w której znajdowało się 100 ponumerowanych poduszek, powoli wypełniała się ludźmi. Cisza, spokój, regularne oddechy, zamknięte oczy - wszyscy zajmują się obserwacją własnego ciała, uczeniem się postrzegania ciała jako nieustannego, zmiennego procesu. Około 5.30. niektórzy wychodzą medytować przed halę, bo widok w ogrodzie jest zaiste przepiękny.

ogród o poranku

6.30.- pierwszy posiłek. Zazwyczaj klasyczny zestaw śniadaniowy z Kerali, czyli idli, małe "ciasteczka" z ryżu, z obowiązkowym sambarem, rodzajem soczewicowej zupki z dodatkiem miąższu owoców tamaryndowca. Bardzo oryginalny smak - mało kogo pozostawia obojętnym. Ja akurat lubię, co ułatwia życie w Kerali, bo bardzo często nie ma nic innego do wyboru ;-) Czasem do tego jeszcze kokosowy chutney. Oraz oczywiście czaj, wszechobecny w Indiach napój na bazie herbaty i mleka.

Po śniadaniu kolejne posiedzenia medytacyjne. Potem kolejny posiłek. I kolejne medytacje. Kolejny posiłek. Godzinny film, w którym nauczyciel tej techniki, S.N. Goenka, tłumaczy filozofię vipassany (a tak naprawdę wykłada filozofię pierwotnych nauk Buddy). I znowu medytacja. A wszystko w kompletnym milczeniu, przez dziesięć dni. Na czym polega vipassana? Tego nie da się opowiedzieć, to trzeba przeżyć ;-)

Można powiedzieć - nuda. 10 dni bez gadania, w spartańskich warunkach, z ryżem do każdego posiłku. Można też powiedzieć - fantastyczna okazja żeby zbliżyć się z własnym wnętrzem, poprawić koncentrację, a przy okazji mieć szansę codziennego spaceru wśród drzew bananowych i pieprzowych. Która wersja jest prawdziwa? Wybór należy do Ciebie.

autor w ogrodzie
 Bardzo dużo ciekawych ludzi z całego świata, głównie Hindusi i Europejczycy, ale też parę osób z Argentyny i jeden Japończyk. Karim z Niemiec, który kupił sobie w Indiach motocykl i samotnie jeździ na nim po kraju. Przemek z Polski, który przyjechał do Indii autostopem. Angela ze Szwajcarii, która podróżuje dookoła świata, i jest już w drodze od 11 miesięcy. Dymitr z Rosji, który przyleciał do Indii tylko na te 10 dni, żeby wziąć udział w kursie. Ashish z Bangalore, na co dzień programista w firmie IT. I tak dalej, i tak dalej. Szkoda, że dopiero ostatniego dnia mogliśmy ze sobą porozmawiać, ale inaczej nici byłyby z medytowania.

Koszt całej zabawy? Zero złotych. Vipassana jest za darmo. 10 dni mieszkasz, jesz, śpisz i korzystasz z nauk nie ponosząc żadnych kosztów. Na koniec można złożyć datek o dowolnej wysokości - z tych pieniędzy zorganizowany będzie obóz dla kolejnej grupy.

Obok ośrodka było pole. Pole było właściwie jedynym źródłem jakiejkolwiek rozrywki. Od czasu do czasu pojawiała się na nim jakaś kobieta pasąca kozę, czasem jakieś dzieciaki grające w krykieta. Mój ulubiony obrazek z całego pobytu - ósmy dzień, wszyscy całkowicie odcięci od bodźców zewnętrznych. W pewnym momencie na polu pojawia się krowa. I wtedy dziesiątka dorosłych facetów bierze plastikowe krzesełka z kuchni i zafascynowana wpatruje się przez kilka minut na krowę dostojnym krokiem przechadzającą się po zielonej łące. Nagle takie rzeczy robią się bardzo interesujące.

2 komentarze:

  1. Za darmo? Niefajnie napisane, że za darmo. Może tyle kosztuje, na ile się skorzystało?

    OdpowiedzUsuń
  2. ale przecież jest napisane - "Na koniec można złożyć datek o dowolnej wysokości - z tych pieniędzy zorganizowany będzie obóz dla kolejnej grupy. " - tak to działa

    OdpowiedzUsuń